3 wakacyjne książki polecane przez blogerów



Wakacje to moment kiedy możemy sobie odpuścić nasze "muszę" i w końcu możemy pozwolić sobie na to czego chcemy. I tak oto czas jakby zwolnił, zwiedzamy  fascynujące miejsca, smakujemy nieśpiesznie nowe smaki lodów ale także chcemy nadrobić zaległości książkowe. Wówczas przeprowadzamy szturm na księgarnię lub bibliotekę  i oddajemy się beztroskiej przyjemności jaką daje czytanie ulubionych książek.  Tak oto kiedy rozmyślam sobie nad wpisem wakacyjnym doszłam do wniosku, że to odpowiedni moment, aby moi ulubieni blogerzy dołączyli do tego przedsięwzięcia. Moi drodzy przed wami trzy wyjątkowe blogerki i trzy książki, które polecają na wakacyjny reset.

Na blog Agnieszki trafiłam zupełnie przypadkiem ale jak powiadają nie ma przypadków, dlatego potraktowałam to jak zrządzenie losu. Jej miejsce w sieci Agnes on the cloud pełne jest esencjonalnych i wspierających słów, a totalna magia dzieje się wtedy gdy w minimalistycznym tekście jest wszystko to co ukoi naszą duszę. Aga jest także autorką książki „Prosto i uważnie na co dzień”, która towarzyszyła mi w tracie ubiegłorocznych wakacji. Tymczasem czas zatoczył koło i tym razem sama autorka rekomenduje dla nas jedną z wyjątkowych książek – oto ona :

"Kiedy życie nas przerasta. Psychologia buddyjska w życiu codziennym" Pemy Chödrön  jest jedną z najważniejszych moich książek. Pełna spokoju, uważności, prostej, uniwersalnej mądrości. Do czytania o poranku i przed snem. Do wyciszenia i znalezienia wewnętrznego spokoju. Pema Chödrön to buddyjska mniszka i pisarka, która od lat przybliża czytelnikowi buddyjskie nauki, które okazują się piękną lekcją akceptacji życia i jego zmienności. Co robić, kiedy wali się świat, kiedy dopada nas strach, kiedy ktoś od nas odchodzi?

„Pamiętam bardzo dokładnie pewien dzień, było to wczesną wiosną. Całe moje życie legło w jednej chwili w gruzach. (...) Mieszkaliśmy wtedy w północnej części Nowego Meksyku. Stałam właśnie przed domem i popijałam herbatę. Słyszałam, jak podjechał samochód i trzasnęły drzwi. Mój mąż wyłonił się zza domu i bez żadnych wstępów oznajmił, że związał się z kimś innym i chce się ze mną rozwieść. Pamiętam niebo, było ogromne. Pamiętam szum rzeki i parę unoszącą się nad filiżanką. Nie istniał czas, przestałam myśleć (...) nagle się ocknęłam, podniosłam kamień i rzuciłam w męża. Kiedy ktoś mnie pyta, jak zainteresowałam się buddyzmem, odpowiadam, że powodem była złość na męża. Prawdę mówiąc, ten człowiek ocalił mi życie” -  pisze na początku swoich rozważań Chodron.

Zmiana w życiu Chödrön zaczęła się od akceptacji. I to o niej często mówi w swojej książce. Źródłem naszego cierpienia jest przywiązanie, pisze dalej, jeśli nauczysz się, że wszystko jest zmienne, Twoje cierpienie stanie się mniejsze, z czasem będzie go w Twoim życiu coraz mniej. Naucz się być uważnym, zasadzać w codzienności, tam jest całe mnóstwo maleńkich kotwic, które pozwolą Ci przetrwać trudny czas. Bycie tu i teraz to nasze jedyne, prawdziwe życie, dlatego poświęcaj chwili obecnej najwięcej uwagi, przeszłość minęła, przyszłość jest niewiadoma. Ta niewielka książeczka uczy, jak przestać się bać: tu znowu z pomocą przychodzi akceptacja i zaufanie do nieprzewidywalności życia. Pema Chödrön pokazuje, jak nauczyć się życzliwości i łagodności do tego, co nam się w życiu przytrafia. Buddyjskie nauki przedstawione są tak, że nawet czytelnik, dla którego buddyzm nie jest codzienną filozofią, odnajdzie w nich uniwersalność do wprowadzenia na co dzień. „Nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy zrozumieć”. To jedno z najpiękniejszych zdań, jakie zdążyło mi się kiedykolwiek przeczytać.





Joanna jest dla mnie panią doktor od słów. Prowadzi blog poradnik pisania, gdzie udziela wspaniałych rad jak pisać, aby nasze teksty były jeszcze lepsze. Prócz tego jest także autorką świetnych książek m.in. „Fast text. Jak pisać krótkie teksty, które błyskawicznie przyciągną uwagę” i „Magia słów. Jak pisać teksty które porwą tłumy”, które dumie stoją na mojej półce bibliotecznej. Pewnie jesteście ciekawi co zaproponuje Joanna, to ja w takim razie oddaje stery w dobre ręce:

"Szczęście. Od mądrości starożytnych po koncepcje współczesne" Jonathana Haidta to błyskotliwa książka naukowa, napisana przystępnym językiem. Pomoże nabrać dystansu do wielu popularnych i stereotypowych wskazówek, które mają pomóc w osiągnięciu szczęścia. Bo jak pogodzić dwie sprzeczne wizje szczęścia, jakie oferuje nam współczesna kultura, a więc: „Bądź wszystkim, czym możesz się stać” i „Bądź sobą”? Samodoskonalenie może przecież wymagać wyrzeczenia się autentyczności. Czy szczęścia szukać na zewnątrz, czy raczej wewnątrz? Osiągamy je poprzez naginanie biegu wydarzeń czy raczej akceptację tego, co nas spotyka? Robiąc coś dla siebie czy poświęcając się dla innych? Czerpiąc z życia garściami czy uwalniając się od przywiązania? Doświadczając czy kupując? Jakie dobrodziejstwa wynikają z tragicznych przeżyć i kiedy jesteśmy gotowi, by wyśpiewać „arię swojego życia”? I co pozwala nam uzyskać symboliczną nieśmiertelność? 

Odpowiadając na te pytania, autor powołuje się na wyniki badań, dzięki czemu jego wnioski nabierają bogactwa i głębi. Haidt nie ogranicza się tylko do relacjonowania, ale także sugeruje, które koncepcje szczęścia wybrać, by przyniosły nam więcej wewnętrznego spokoju. Ta mądra i wymagająca pozycja jest kompendium naukowej wiedzy o szczęściu. 


Natalię poznałam na jednej z grup dla blogerów i tak zafascynował mnie jej blog not a boring life, że powiedziałam sama do siebie "ja tu zostaję!". W 2013 roku zamieszkała w Australii, a następnie dwa lata później w Nowej Zelandii. Pisze o życiu na emigracji, a jej świetne zdjęcia przenoszą nas do tych odległych krajów. Moim niespełnionym marzeniem są właśnie te zakątki świata, dlatego za każdym razem czytam jej wpisy z bijącym sercem. Przed wami recenzja Natalii:

Regularnie sięgam po bajki i wcale się tego nie wstydzę. Jest ku temu kilka powodów. Mieszkając 17 793 kilometrów od Polski, znalezienie polskiej literatury w wersji papierowej stanowi dla mnie nie lada wyzwanie. Nie zawsze mam ochotę siedzieć ze słownikiem nad trudniejszą, ambitniejszą pozycją w języku obcym. Czasami mam ochotę rozsiąść się wygodnie i połknąć książkę na raz bez nadmiernego zaglądania do słowniczka. Podłechtanie mojego wewnętrznego dziecka to już inna sprawa i nic mi w tym tak nie pomaga, jak właśnie bajki.

Najnowszą pozycją na mojej liście po którą sięgam z przyjemnością jest "Ronja, córka zbójnika" autorstwa szwedzkiej pisarki Astrid Lindgren. Dziewczynka przychodzi na świat w leśnej chatce w  trakcie ogromnej ulewy. Wśród burzy, hulającego wiatru i piorunów. W tajemniczym lesie mieszkają dwa zwaśnione rody zbójów, polujące na łupy każdego, kto wejdzie na ich teren. Ronja rośnie jak na drożdżach biegając po lesie, mając za najlepszych przyjaciół faunę, florę i okrutne stwory -  Wietrzydła, Szaruchy oraz Mgłowce. Jej cały świat lega w gruzach, gdy pewnego razu na jej drodze staje zbliżony wiekiem chłopiec o imieniu Birk, syn największego wroga jej ojca. Do tej pory myślała, że cały las należy tylko do niej...Pamiętam siebie w szkole podstawowej, czytającą klasyki literatury dziecięcej, których bohaterowie tacy jak Ronja chwytali mnie za serce. Kto by nie chciał opiekować się rodziną lisków, chować w jaskini, przeskakiwać przez rzeki, czy pić wodę prosto ze strumienia? Dzisiaj przechodząc przez te same pozycje zauważam szczegóły, których wtedy nie rozumiałam. Dziś zachwyca mnie jej świeże i proste spojrzenie na życie, w którym miłość, przyjaźń, piękno chwili oraz umiejętność dostrzeżenia drugiego człowieka są najważniejsze. Ronja i Birk ciągle biegają po lasach moich wspomnień z dzieciństwa, a dziś, mimo trzydziestki na karku, dzięki Astrid Lingern, biegam razem z nimi.


Dziękuję bardzo Agnieszce, Joannie i Natalii, które się zgodziły być częścią tego wakacyjnego wpisu, bez was nie udałoby mi się zrealizować tego co zamierzyłam. 
A Wam moi drodzy życzę wakacji takich jakie sobie wymarzyliście, niech będą wypełnione tym co lubicie najbardziej. Mam nadzieję, że te trzy fantastyczne kobiety zachęciły Was do sięgnięcia do jednej z recenzowanych pozycji. A być może ty drogi czytelniku zaproponujesz dla nas inną równie ciekawą książkę na wakacyjny relaks? 
Blog Happy Books stoi przed tobą otworem!

Komentarze

  1. Ostatnio zacząłem czytać jedną z książek Nicka Vujicica :) warto inspirować się takimi ludźmi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujące pozycje :) Dla mnie chyba najciekawszą z nich jest ,,Kiedy życie nas przerasta" - zapiszę sobie do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne propozycje. Zapisuję sobie Kiedy życie nas przerasta - chyba najbardziej mnie zainteresowała

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje klimaty to raczej kryminały i sf :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! Pamiętam Ronję! W podstawówce czytałam ją kilka razy, tak bardzo mi się spodobała! Może faktycznie warto po nią sięgnąć ponownie, zwłaszcza teraz :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz